niedziela, 16 grudnia 2012

Teksańska masakra piłą mechaniczną



 Filmweb: "Grupa młodych ludzi popada w bardzo poważne tarapaty, kiedy dostaje się w ręce członków rodziny Sawyerów, maniakalnych morderców zabijających swoje ofiary za pomocą piły łańcuchowej. 
20 sierpnia 1973 roku patrol policji został wysłany do mieszkającego na odludziu Thomasa Hewitta, byłego pracownika lokalnej rzeźni w Travis County, w Teksasie. Policjanci nie byli przygotowani na widok, który tam zastali. To, co znaleźli, przekroczyło ich najśmielsze oczekiwania; były to rozczłonkowane zwłoki około 33 ofiar. Makabryczne odkrycie dogłębnie wstrząsnęło opinią publiczną. Nosząc na twarzy groteskową maskę, zrobioną ze ściągniętej skóry twarzy zamordowanych ofiar i z elektryczną piłą w ręce, zabójca, znany odtąd jako Skórzana Twarz, zdobył niechlubną popularność, kiedy to sensacyjne nagłówki gazet w całych Stanach zaczęły głosić: "Naród zaszokowany makabrycznym znaleziskiem - masakra w Teksasie". 
Władze lokalne doniosły w końcu o zastrzeleniu człowieka noszącego maskę z ludzkiej skóry i podejrzanie szybko zakończyły całą sprawę. W następnych latach pojawiły się spekulacje, czy policja nie chcąc szybko zakończyć sprawy zastrzeliła niewinnego, podstawionego człowieka. 
Teraz po raz pierwszy, jedyny człowiek, który ocalał z rzezi, zdecydował się przerwać milczenie i opowiedzieć, co naprawdę stało się na opuszczonej teksańskiej autostradzie, kiedy to grupa pięciu młodych ludzi została napadnięta przez szaleńca z elektryczna piłą w ręce, i na podstawie, których to wydarzeń powstał niniejszy film. "
 Film jest remakiem obrazu z 1973 roku. Obrazu, o tyle ciekawego, że był jednym z pierwszych slasherów i ciągle jest wymieniany, gdy spróbujemy coś dowiedzieć się o tym gatunku. Remake Marcus'a Nispel'a z 2003 roku wg większości widzów, jest filmem dobrym i lepszym od pierwowzoru. Oryginału T. Hooper'a nie widziałem, więc ciężko mi porównać obie wersje, ale skupię się na tworze niemieckiego reżysera. Co ciekawe ten reżyser, wręcz specjalizuje się w remakach starych hitów, odkurza i wyciąga z półek klasyki.
 Brak napisów początkowych to atut, pozwala nam od razu "wpić" się w film. Zamiast napisów mamy pseudo-dokumentalną scenkę, w której narrator mówi nam, że to co za chwilę obejrzymy zdarzyło się naprawdę. W dzisiejszych czasach, sprawdzenie tego czy to prawda zajmuje mniej niż minutę. Tak więc - blef. Przenosimy się z akcją do roku 1973, od razu naszym oczom ukazują się profesjonalne najazdy kamery i fajne filtry. Czujemy wręcz ten gorąc i zapach dymu :) Do naszych uszów dobiega "sweet home Alabama", którą zawsze będę kojarzył z innym filmem, więc wykorzystanie tego hitu trochę mnie zdegustowało. Poza tym, podobno w 1973 (akcja filmu), jeszcze tej piosenki nie grali <sic!>. Początek, mimo że nic się nie dzieje, jest świetny. Czuć to napięcie unoszące się razem z kurzem drogowym. Kapitalne lokalizacje, wręcz same mogłyby tu grać. I to niestety wszystko, co wychodzi poza przeciętność. Postać Leatherface'a jest nudna. 30 lat wstecz być może to było odkrycie, teraz jesteśmy znudzeni. Bo przecież, powstało tego całe pęczki. Jeśli wiesz jak skończy się ten film, to niestety masz rację. To mógł być dobry film, ale bez piły mechanicznej. Miejmy nadzieję, że M. Nispel nakręci kiedyś coś innego niż kolejny remake. Marzę o filmie z duszną atmosferą, bez uproszczeń, o ważnym przesłaniu... być może się doczekam.

★★★★★

sobota, 15 grudnia 2012

Śmiertelna gorączka



 Eli Roth, reżyser dwóch części "Hostelu", a także propagandowej wstawki w "Bękartach wojny", zaczynał swoją przygodę z reżyserią, także od horroru. Jego pierwszym filmem była "Śmiertelna gorączka". Film o tyle ciekawy, że oparty na faktach.
 Filmweb: "Pięcioro przyjaciół po zakończeniu college'u wyjeżdża na wakacje w góry. Wolny czas spędzają w jednej z górskich chat. Dobrą zabawę jednak zakłóca przybycie majaczącego nieznajomego, którego ciało pokryte jest krwawymi wrzodami. Wkrótce potem Karen zaczyna chorować - na jej skórze zaczynają pojawiać się bąble. Grupa widząc pogarszający się stan koleżanki zamyka ją w szopie, aby uniknąć zakażenia. Zastanawiając się jak można uratować przyjaciółkę, uświadamiają sobie, że każde z nich może być zarażone."
 Film wpisuje się w znaną konwencję "teen horror", oczywiście w wersji amerykańskiej. A więc: idiotyzm miesza się z seksem. Sam się zastanawiam, czy naprawdę tak zachowują się młodzi amerykanie? Nie dostrzegłem jakiś słabych punktów, czy mankamentów. Po prostu temat jest zbyt "słaby", aby powstało dobre kino. Zarażenie wirusem, który "zjada" ofiarę od środka jest nudne. E. Roth wycisnął co tylko się da. Jest parę naprawdę mistrzowskich scenek, czy zabaw w stylu Raimi'ego (jego filmy z Ash'em). Ale to zdecydowanie zbyt mało. Przeglądając inne recenzje tego obrazu, muszę stwierdzić, że nie tylko ja mam takie zdanie.

★★★★★