sobota, 5 listopada 2011

Przybysz



 Zawsze ciekawie wypada połączenie horroru ze sci-fi... przynajmniej dla mnie. Większość takich produkcji dobrze zostało przyjętych, np. seria Obcy, czy Ukryty Wymiar. To są przykłady, jak powinno się zrealizować taką produkcję. Film Przybysz, widzowie mogli ujrzeć już w sierpniu 1997 roku - na miesiąc przed premierą wyżej wspomnianego Ukrytego Wymiaru. Może i dobrze, że zachowana została taka kolejność.. inaczej nikt nie chciałby tego oglądać.
 Jakie są stałe elementy składowe? Statek kosmiczny, kosmos, obce formy życia, profesorowie, broń. W Przybyszu te elementy są, ale nie oznacza to, że tyle wystarczy. Fabuła prezentuje się następująco: (Filmweb) "Chcąc poszerzyć wiadomości o najbliższej Ziemi planetach, człowiek wysłał do nich wiele bezzałogowych statków badawczych. Po przekazaniu informacji na temat atmosfery, gleby i ewentualnych formach życia, nie miały już wracać na Ziemię. Ale jedna z sond wysłana na Marsa - Wiking, wróciła... Podczas przeprowadzania ekspertyzy pojazdu przez dr. Montgomeriego (Cotter Smith) i dr Scott (Deirdre O'Connell) część Wikinga eksploduje. Z dymu wyłania się postać obcego, który wykorzystując zamieszanie, ucieka. Wezwane na pomoc oddziały wojska mają za zadanie odszukać i zlikwidować stwora."
 A jak prezentuję się to w filmie? Początek to koszmarnie długa czołówka z napisami, gdzie wydaje nam się, że oglądamy koniec a nie początek. Po kilku minutach oglądania, nasuwają nam się pierwsze wnioski: nakręcony na bardzo słabej taśmie, widać braki w budżecie.  Sama sonda kosmiczna tak tandetnie jest skonstruowana, iż odnosimy wrażenie, że sama zaraz się rozpadnie. A cała baza laboratoryjna, gdzie toczy się jakieś 95% filmu, to kilka korytarzy, dwóch doktorów i kilkoro żołnierzy (nastolatków). 
 Twórcy bardzo chcieli, pokazać jakiekolwiek napięcie w filmie, emocje. Niestety, ten twór jest tak sztuczny, że ani na chwilę nas nie zaskakuje... a co dopiero mówić, o jakimś napięciu. Największy minus, króry maksymalnie zaniża ogólne wrażenie, to efekty specjalne. Takiej kpiny dawno nie widziałem. Już w (kultowym ;p) Power Rangers były lepsze efekty. A przyypomnijmy, że film miał premierę w 1997 roku, gdzie widzowie widzieli już takie produkcje, jak chociażby Park Jurajski. Już wolałbym zobaczyć ten film bez tych pseudoefektów. A największa zaleta? Model stwora. Naprawdę duży szacunek dla twórców za obcego i całą otoczkę. Tzn - pajęczyny, poszczególne elementy ciała, twarz. Model jest niesamowicie realistyczny i mamy wrażenie, że ta istota żyje i istnieje naprawdę.
 Tak więc Przybysz to film słaby, z beznadziejnymi efektami specjalnymi, ale chyba z najlepszym modelem obcego. Ogólnie nie ma tu krzty zaciekawienia, a przecież nie chcemy oglądać przez godzinę czasu dialogów między załogą, chcemy akcji...  i tak jak w czasach Nerona - chcemy igrzysk!

★★★
* nie znalazłem traileru dla tego filmu