czwartek, 28 czerwca 2012

Konkurs







 Wspólnie z wydawnictwem Dobre Historie, zapraszam do wzięcia udziału w konkursie. Aby wygrać 2gi numer czasopisma "Coś na progu" wraz z dwoma zakładkami i zapinką, wystarczy odpowiedzieć na jedno pytanie:


"Podaj imię i nazwisko reżysera filmowego, który ma najwięcej adaptacji filmowych dzieł H.P. Lovecrafta"


 Spośród wszystkich prawidłowych odpowiedzi udzielonych do 3 lipca, rozlosuję jedną osobę, do której trafi nagroda :) Odpowiedzi proszę przesyłać na adres: lange4@vp.pl


Zapraszam do udziału...


*już wkrótce recenzja tego numeru

środa, 27 czerwca 2012

Nie bój się ciemności



 Guillermo del Toro przedstawia najmroczniejszy koszmar swojego dzieciństwa. Te słowa zobaczyłem na okładce filmu „Nie bój się ciemności”. Ale nie słowa, lecz warstwa wizualna bardziej przykuła moją uwagę. Motyw stwora, wyłaniającego się z ciemności, nie wiedząc czemu przywodził mi na myśl poczwary zrodzone w umyśle H.P. Lovecraft’a. I to okładka sądzę, że w dużej mierze przyczyniła się do tego, że sięgnąłem po ten tytuł.
 Filmweb: „Sally przyjeżdża do Rhode Island, zamieszkać ze swoim ojcem i jego nową narzeczoną Kim. Ojciec pochłonięty jest remontem, a z macochą trudno jej się porozumieć. Mimo przestróg, dziewczynka sama zwiedza starą wiktoriańską willę. Ciekawość prowadzi ją w głąb posiadłości do ukrytej piwnicy. Ponad sto lat temu, w tajemniczych okolicznościach, zginął w niej pan domu. Sally słyszy głosy wołające o pomoc i nieświadoma zagrożenia uwalnia coś, co od wieków było zamknięte pod ziemią. Zło wypełnia dom. Sally wie, co kryje się w mroku, ale kto uwierzy małej dziewczynce, która boi się ciemności? „
 Tego co boi się dziewczynka, nie musi bać się oglądający widz. I tak również jest tutaj. Bliżej temu filmowi do baśni (w stylu Labiryntu Fauna), niż do horroru. Bo to co nas straszy, to jakieś maleńkie myszopodobne stworki. Gdyby tylko udało się owe istoty powiększyć do rozmiarów większych od ludzi, wtedy zabawa byłaby przednia. Ale łatwiej zrealizować film, gdzie harcują myszki, niż gdy stado mutantów niszczy posiadłość. Film ciekawszy jest, ze względu na klimat. Bailee Madison, która wciela się w rolę Sally to istna perełka. I gwarantuję, że będzie kiedyś o niej głośno. To ona gra pierwsze skrzypce, na niej skupiamy całą uwagę. Największy plus to dosyć ładne zdjęcia i klimatyczne prowadzenie fabuły. Mimo, że strachu tu praktycznie zero. To i tak przyjemnie ogląda się poczynania Sally w ogromnej posiadłości. Gra rodziców Sally jest nad wyraz sztuczna i w ocenie widza, jest to totalnie nudna para.. mimo, że o tych aktorach kiedyś mogliśmy coś usłyszeć. Fabuła to standard, widzieliśmy to już miliony razy - zero zaskoczenia. Okładka, jest zwodnicza, bo film jest nieco bajkowy, ale jeśli ktoś chce się nieco rozmarzyć, powinien to obejrzeć.

★★★★★